Od rozpaczy do nadziei

girl-447701_1280

Był taki dzień w moim życiu, około sześć lat temu, gdy zamknięta w mojej sypialni zawołałam do Boga w rozpaczy: „pomóż mi”. Był to krzyk z głębi mojego jestestwa, rozrywany bólem serca i trzewi. Płakałam i czułam się zdruzgotana, a co gorsza nie widziałam wyjścia z tego stanu. Nie miałam pojęcia co powinno się zmienić w moim życiu, abym poczuła się lepiej. Patrząc na moje życie widziałam męża, który pracuje i dba o naszą rodzinę, syna, który jest bardzo bystry i pięknie rośnie i się rozwija. Byliśmy zdrowi, mieliśmy mieszkanie, zero kredytów, długów, więc możecie się spytać w czym problem, o czym w ogóle jest ten artykuł.
Nie jest on o świecie materialnym, tylko o świecie duchowym. Najważniejsze jest to, co jest niewidoczne, czyli wnętrze człowieka. Moje wnętrze miało się koszmarnie i w tej beznadziei zawołałam do mojego Boga, żeby coś z tym zrobił. Jako, że ja nie znałam rzeczywistości, która mogłaby mnie uratować, zawierzyłam się Mu w całości w tamtej rozpaczliwej rozmowie, a właściwie monologu. Zdałam się na niego. I… Nic się nie stało, nic się nie zadziało, nie zmieniło, więc żyłam dalej, zapominając na jakiś czas o tym moim błaganiu skierowanym do mojego Ojca w niebie. Ale On nie zapomniał.
Kilka miesięcy później uczestniczyłam w rekolekcjach wspólnoty Marana Tha (Przyjdź Panie Jezu), do której należałam już od kilku lat (sześciu – siedmiu). Były to trzy dni, podczas których poczułam oddech, nawet radość, przeżywałam te dni w pełni. Na zakończenie była modlitwa o wylanie darów Ducha Świętego. Prosiłam Boga, żebym nie płakała, bo miesiąc wcześniej zmarł mój teść i w tamtym okresie wylałam wiele łez. Chciałam odpoczynku, jednak tej prośby Bóg nie wysłuchał. Wołałam o Ducha Świętego, wierząc że przyjdzie tak, jak do apostołów, z wiatrem i ogniem. Z otwartym sercem i ogromną nadzieją podeszłam do duszpasterza mojej wspólnoty księdza Kowalczyka, aby się nade mną pomodlił. Po modlitwie łzy płynęły z moich oczu wbrew mnie samej. Rekolekcje się skończyły, a ja ogromnie zawiedziona wróciłam do swojego niczym nie zmienionego życia. Nadmienię jeszcze, że temat rekolekcji brzmiał: „Przyjdźcie do Mnie, a prawda was wyzwoli”.
Czułam się rozczarowana i jeśli to możliwe, to jeszcze bardziej przygnębiona. Jednak Bóg wprowadził mnie już na swoją ścieżkę, tylko ja jeszcze o tym nie wiedziałam. NOWE przyszło za trzy miesiące i było doświadczeniem wstrząsającym i… bolesnym. Otrzymałam od Niego nowe serce, nowe oczy i nowe uszy. Odkrywanie swojego życia i życia w ogóle nowymi oczami było na początku nie do zniesienia, a jednak cierpienie stało się drogą do wyzwolenia.
Prawdziwie Królestwo Niebieskie, (pokój serca, wewnętrzna cisza, poczucie bliskości Boga, wiara, nadzieja, cierpliwość, wyrozumiałość…) jest blisko, tylko miałam tak poranione serce, że było one zamknięte i ślepe. Czekałam aby coś się zadziało, coś się zmieniło, tymczasem to moje postrzeganie świata wymagało zmiany perspektywy. To moje dążenia i starania mogą wprowadzić zmiany w życiu. Bóg pokazał mi miłość wykraczają poza moją ludzką słabość i małostkowość. Postawił na mojej drodze przewodnika, który towarzyszy mi w tych trudach. Pozwala mi doświadczać wolności, a także na nowo marzyć i wierzyć sobie oraz wierzyć Jemu.
Nasz świat skłania do porzucania marzeń i wejścia w dorosłość z pragmatyzmem, tylko że gdzieś zgubiłam po drodze ważną cząstkę siebie. Uważam, że prawdziwą dojrzałością jest umiejętność słuchania siebie, walki o swoje pragnienia. Użyłam słowa walka, gdyż doświadczam, że nie jest łatwo bronić takiego myślenia i takiej drogi. Nadal się borykam, upadam, tracę wiarę, a jednak nie poddaję się i z Łaską Bożą na razie wytrwale wkładam wysiłki, aby ujrzeć owoce mojej pracy.
W moich powieściach chcę się dzielić z czytelnikiem tym, czego doświadczyłam, czego się nauczyłam, moimi przemyśleniami i spostrzeżeniami, tym co ufam, że od Boga dostałam. Wskazywać na to, że bliskość nie jest „waleniem prawdy między oczy”, a zwracaniem się do ukochanej osoby z szacunkiem. Jestem przekonana, że w głębi serca każda kobieta chce być traktowana, jak księżniczka, a mężczyzna, jak waleczny i mądry wojownik. Odpoczynkiem jest, gdy ktoś potraktuje nas z taktem, delikatnością, wyrozumiałością, docenieniem naszej dobroci, mądrości, urody, prawości, uczciwości, siły, honoru… Docenienie drugiej osoby, zaakceptowanie odmiennego myślenia i złożenie swojej odmienności z tą drugą w całość, prowadzi do jedności, do budowania związku. Nie powinniśmy się godzić na mniej.
Nadal miewam dni, godziny załamania i smutku, ale nawet wówczas wiem, że Bóg jest dobry i mogę mu ufać. Czasami brak mi sił na modlitwę, czuję że nie jestem wystarczająco skupiona na rozmowie z Nim, a i tak pokładam w Nim nadzieję. Pragnę aby moje powieści odkrywały przed Czytelnikami inny świat, drogę, która czeka na każdego z nas.

bridge-19513_1280

zdjęcia pixabay:

dziewczynka z misiem

most światła

2 thoughts on “Od rozpaczy do nadziei

  1. Na wstępie muszę Ci bardzo podziękować za odwagę, bo przyznanie się do swojej wiary w tych czasach jest narażeniem ze strony innych na atak, spory i dyskusje. Ludzie dostają szału, kiedy słyszą imię Jezus, a wiem to, bo jestem nawrócona od 19 roku życia.

    Miałam podobne zdarzenie kilka lat wstecz, które zaważyło na mojej wierze i nawróceniu. Urodziłam wtedy swoje pierwsze dziecko, mieszkałam na emigracji, a po serii niefortunnych zdarzeń w moim życiu nie potrafiłam odnaleźć się wśród żywych.

    Podobnie jak Ty, zawołałam do Boga. Nie napiszę, w jaki sposób się modliłam i jakimi słowami, ale w bólu i łzach usłyszałam w myślach „Jestem”. Życie wtedy moje zaczęło się diametralnie zmieniać. Źli ludzie ode mnie odchodzili, a pozostali życzliwi Bogu. Początek mojego nawrócenia był magiczny, jak nie z tego świata, ale potem życie zaczęło na nowo wprowadzać zamęt i tutaj się zgodzę; wiara i droga z nią związana to ogromna walka i najcięższa ze wszystkich, ale jest jedyną, bo On jest prawdą, drogą i życiem. (J 14, 6)
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz