Ty i ja dwa różne światy cz.1

Ty i ja dwa różne światy jest opowieścią o związku dwojga młodych ludzi, gdzie pragnienie dawania miłości prowadzi do przekraczania własnych ograniczeń, gdzie słowa mają znaczenie, a miłości należy się uczyć. Prosta historia serca, gdzie miłość pokonuje wszelkie przeszkody, bo ona jest najpotężniejszą zwierzchnością. Nie złość, nie gniew, nie egoizm, nie ty dla mnie, ale ja dla ciebie…

Ona, śliczna i uzdolniona studentka ASP z ideałami, marzeniami oraz głęboko zakorzenionym czynieniem dobra. Z raną zadaną w serce przez napaść na delikatną nastolatkę, gdy ciepło lipcowego wieczoru roztaczało przed nią swoje uroki. Nosząca w duszy pragnienie miłości do chłopaka, z którym od dziecka spędzała wakacje. Tego lata, przed podjęciem wiążącej decyzji o wyjeździe z kraju, dojrzewa do decyzji rozliczenia się z przeszłością.

On, młody, chmurny, pewny siebie genialny informatyk i programista, z ogromną skutecznością podbijający świat inwestycji i finansjery. Charyzmatyczny mężczyzna z wielkim wyczuciem wprowadzający na światowe rynki innowacyjne programy komputerowe oraz nowe technologie służące rządom i innym ważnym instytucjom. Tak, jak przebojowo wszedł na szczyt listy najbogatszych ludzi, tak i jeśli chodzi o kobietę, z precyzją dąży do zrealizowania wytyczonego przez siebie celu.

Czy młody biznesmen ma szanse zaskarbić sobie miłość uzdolnionej malarki? Czy jej serce należy do chłopaka, z którym łączą ją piękne wspomnienia z dzieciństwa i pierwszych nastoletnich westchnień? Czy na drodze do szczęścia może stanąć coś czego nikt się nie spodziewa…

***

Rekomendacja:

Ty i ja dwa różne światy to chwytająca za serce powieść o skromnej dziewczynie, która marzy o prawdziwej miłości, jednak gdy pojawia się jej wyśniony książę z bajki, dość szybko przekonuje się, że dojrzałych uczuć, tak jak samego życia, trzeba się wzajemnie uczyć.

Dajcie się uwieść tej niezwykłej, poruszającej historii i przekonajcie się osobiście, jak niełatwa bywa miłość, jakich nietypowych poświęceń nieraz wymaga. Najnowsza powieść Elżbiety Kosobuckiej porusza duszę, otwiera serce i umysł, uczy, jak należy kochać innych, ale też siebie, jak przyjmować uczucia i czerpać z nich radość.

Czy przeciwieństwa rzeczywiście się przyciągają? Czy mogą wspólnie funkcjonować bez konfliktu? I czy miłość rzeczywiście pokona każdą przeszkodę? O tym przekonacie się sięgając po tę niesłychanie dojrzałą, emocjonującą i po prostu piękną historię! Polecam gorąco!

Anna Rydzewska – Z fascynacją o książkach

 

Fragment powieści:

Kiedy marzenia zamieniają się w rozczarowanie

alpine-3400788_1920

Pięć / sześć lat temu

Po dziesięciu miesiącach roku szkolnego spędzonych w mieście, z radością jechałam w góry, do babci. Tam mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Lubiłam to miejsce, kojarzyło mi się z odpoczynkiem i szczęściem. Tu miałam grono sprawdzonych przyjaciół i wiele wspomnień z szalonych chwil. Jednym z nich był wnuk przyjaciółki mojej babci. Miał na imię Kamil i był dla mnie niczym starszy brat. Poznałam go kiedy miałam sześć lat. Byliśmy niemal nierozłączni, najpierw wspinaliśmy się razem na drzewa, a później zdobywaliśmy góry. Organizowaliśmy wyścigi konne między sobą, w tym jeden dla mnie niefortunnie zakończony wypadkiem, na szczęście niegroźnym. Lubiliśmy wieczorne pływanie w jeziorze. Naszym udziałem było wiele innych mądrzejszych bądź mniej mądrych pomysłów. Przy nim uczyłam się ciekawych rzeczy, a on często stawał w mojej obronie, jakbym rzeczywiście była jego młodszą siostrą.

Mając szesnaście lat chciałam iść na dyskotekę, bo wszyscy znajomi mieli tam być. Tak długo marudziłam, aż babcia odpuściła, jednak pod warunkiem, że pójdę z Kamilem i z nim wrócę. Na wszystko skwapliwie się zgodziłam i pędem do niego poleciałam, ucieszona przekazując mu dobre wieści. Nie był zachwycony. Zdziwiła mnie jego niechęć, bo z tego co wiedziałam, to lubił wypady do lokalu. Ostatecznie z ociąganiem powiedział, że przyjdzie po mnie.

Punktualnie o dwudziestej otworzyłam mu drzwi, sama będąc gotowa do wyjścia. Wszedł i jak to miał w zwyczaju oparł się barkiem o framugę.

– Cześć, super, że jesteś! – przywitałam go podekscytowana i cofnęłam się do babci, żeby powiedzieć jej, że wychodzę. Podniosła głowę znad książki i życzyła mi, żebym dobrze się bawiła. Pocałowałam ją w policzek i biegiem puściłam się do wyjścia, po drodze zakładając buty.

To był moment, w którym Kamil postanowił mnie zaskoczyć. Przytrzymał mnie za ramiona, nie pozwalając wyjść.

– Dokąd to? – Co za głupie pytanie.

– Co jest? – Sapnęłam niezadowolona.

– W coś ty się ubrała? – Zatkało mnie. Naprawdę zadał to pytanie?

– O co ci chodzi? – Zacisnęłam usta, próbując nie okazać zbytniej irytacji. W tym momencie Kamil odsunął mnie na wyciągnięcie swoich rąk i zlustrował mnie tak, że zrobiło mi się gorąco.

– Wyglądasz zbyt wyzywająco – cedził słowa.

Co to było? Ze zdziwienia otworzyłam buzię. Włożył ręce do kieszeni i ostentacyjnie zaczął oglądać sufit.

– Żartujesz sobie ze mnie? – Przymrużyłam powieki.

– Z tak ubraną, nigdzie nie idę. – Zachowywał się jak uparty osioł.

– Nie mówisz serio? – Niedowierzałam. Nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie tak, że wiedziałam, że mówił jak najbardziej poważnie.

– Pamiętaj, że bez Kamila nigdzie nie pójdziesz! – krzyknęła babcia z salonu. Nie do wiary, ależ ona miała słuch.

– Kamil, błagam. – Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego przymilnie.

– Nie – powiedział unikając mojego wzroku.

– To w co mam się ubrać? Dresy?! – spytałam poirytowana.

– Niezły pomysł. – Jego odpowiedź zamurowała mnie.

– Dobra – dotarło do mnie, że wiele z nim nie wskóram – co ci się nie podoba w  moim stroju?

Właśnie moje wyjście stało pod znakiem zapytania i fundował mi to mój najlepszy przyjaciel. Nareszcie przestał oglądać sufit i spojrzał na mnie.

– Wszystko. Załóż normalne spodnie i bluzkę, a i jeszcze zrób coś z twarzą i możemy jechać. – Machnął ręką w moją stronę. Stał w drzwiach wejściowych i rządził.

– Cały makijaż to tusz i błyszczyk – oświeciłam go. Zadrżał mi głos przy tych słowach i przez chwilę obawiałam się, że się rozpłaczę. Jeszcze raz przyjrzał się mojej twarzy, aż padł pozytywny werdykt.

– Dobra, z tym niech ci będzie.

Nie pozostawił mi wątpliwości, że na więcej ustępstw nie pójdzie. Chcąc nie chcąc poszłam się przebrać. Włożyłam jasno niebieskie dżinsy i blado żółtą bluzkę, do tego granatowe tenisówki. Szału nie ma, ale chociaż się wyskaczę. – Szukałam pozytywnych stron całej tej szopki.

– Możemy iść? – zwróciłam się do niego cierpko.

– Nooo nie wiem… – Przyglądał się mi sceptycznie.

– Powiedziałeś spodnie i bluzka, i są spodnie i bluzka – weszłam mu w słowo. – W co ty byś mnie ubrał? – Wcale nie byłam ciekawa jego odpowiedzi.

– Najchętniej w worek – burknął pod nosem.

– Zwariuję z tobą. – Odechciewało mi się z nim rozmawiać.

– Idziemy. – Wzruszył niezadowolony ramionami i przepuścił mnie przez drzwi.

No wreszcie. Po chwili usłyszałam, jak pod nosem wymamrotał, coś o mnie zamkniętej na klucz do osiemnastki. Wsiadając z nim do samochodu zobaczyłam, że minę miał mało zadowoloną. Co ja takiego zrobiłam? Chwilę później mogłam stwierdzić z całą pewnością, że nie było nawet jednej dziewczyny idącej na zabawę, ubranej mniej wyjściowo niż ja. A temu mój wygląd nadal nie pasował!

Po wejściu do lokalu, zapomniałam o urazie. Muzyka porwała mnie od razu na parkiet i nie oglądając się na Kamila rzuciłam się w wir tańca. A on podchodził do mnie, co chwila sprawdzał, co robię, z kim tańczę i czy aby nie za blisko. Miałam wrażenie, że wszystkich chłopaków, włącznie ze znajomymi, którzy chcieli ze mną zatańczyć, odstraszał swoją postawą wobec mnie. Wiedząc o jego umiejętnościach w sztukach walki, nie było nic dziwnego, że po chwili jedynymi osobami, z którymi mogłam tańczyć były moje koleżanki. Mimo wszystko starałam się nie przejmować nim. Udało mi się to, aż do chwili, gdy puszczono wolną piosenkę. Nikt nawet nie spróbował zaprosić mnie do tańca, więc usiadłam.

Przyglądałam się parą na parkiecie i po chwili zaskoczona zobaczyłam Kamila z piękną blondynką. Z nudów przyglądałam się im. Tańczyli przytuleni. No proszę, pomyślałam z przekąsem, ja nie mogłam trzymać chłopaka za rękę, a on… On gładził jej włosy, ona dotykała jego karku. Tańczyli wpatrzeni w siebie, świata poza sobą nie widząc. Niezłe ciacho z Kamila pomyślałam, szkoda, że zajęty. Podzieliłam się swoją uwagą z Amandą. Usłyszałam, że i owszem jest zajęty, ale na pewno nie przez tę, z którą tańczy. Na moje nieme pytanie, nic więcej nie usłyszałam. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do oglądania tego, co się działo na parkiecie.

Dotarło do mnie, że do tej pory myślałam, że Kamil jest mój. Przyjaciel, dla którego najważniejsze są wygłupy i czas spędzany ze mną. Jednak okazało się, że coś mi umknęło, a mianowicie to, że nie byliśmy już dziećmi. Jak na dwudziesto-dwu latka przystało dziewczyny zaczęły interesować go w inny sposób. Ja byłam spoko koleżanką, ale małolatą. Fakt, że dla niego niewyobrażalne było, żebym założyła krótką spódniczkę, która w dodatku nie była wcale taka krótka, mówił sam za siebie. To, co do tej pory było super, zaczęło przeszkadzać. Traktował mnie, jak swoją małą siostrzyczkę, nie widząc we mnie dziewczyny. Zresztą przy takim bóstwie które miał obok siebie, nie było czym się dziwić.

Około pierwszej w nocy didżej puścił kawałek, o który wcześniej poprosiłyśmy go z moimi przyjaciółkami. Z Amandą, Moniką, Kaśką i Anetą wyskoczyłyśmy na parkiet z naszym układem, który trenowałyśmy intensywnie przez ostatnie trzy tygodnie. Monika ułożyła choreografię, w której były wszystkie fajniejsze elementy tańca nowoczesnego. Figury były wpisane w dopracowany w każdym detalu układ taneczny. Byłyśmy z siebie zadowolone, bo wyszło nam bezbłędnie.

Dziewczyny oglądały nas z zainteresowaniem, a chłopakom szczęki poopadały, zamiast tańczyć, oglądali nas, a właściwie pożerali wzrokiem, niektórzy nawet gwizdali z podziwem. Z zadowoleniem zauważyłam, że Kamil nie odrywał ode mnie wzroku. Miło było wreszcie skupić na sobie jego uwagę. Gdy taniec się skończył dostałyśmy gromkie brawa. Dziewczyny podeszły do nas ze słowami uznania, a chłopaki otoczyli nas wianuszkiem i zaczęli z nami tańczyć. Było przyjemnie i wtedy zobaczyłam Kamila idącego w moją stronę chmurnego jak burza. Stanął przede mną i chłopakiem, z którym tańczyłam.

– Odbijany – warknął. Chłopak uciekł jak oparzony. Udawałam nieco naburmuszoną, choć w sumie byłam zadowolona z jego obecności.  Kamil jednak wcale nie chciał ze mną zatańczyć, tylko powiedział, że jedziemy do domu.

– Tak wcześnie? – zapytałam z niedowierzaniem.

– Wcale nie jest wcześnie – odburknął.

– O co ci chodzi? – spytałam obrażona.

– O nic – wzruszył ramionami – po prostu wracamy do domu.

– Mój taniec ci się nie podobał? – dopytywałam bezskutecznie.

Nie odpowiedział na moje pytanie, tylko skierował kroki do wyjścia. Dałam słowo babci, że  bez Kamila nie zostanę, więc nie miałam wyboru, musiałam za nim pójść. Na różne sposoby próbowałam przekonać go o powrocie na zabawę, ale tylko otworzył dla mnie drzwi samochodu i delikatnie acz stanowczo zadbał o to, abym do niego wsiadła. Po chwili i on był w środku, po czym bez słowa odpalił silnik i ruszyliśmy. Odwróciłam głowę, byłam zła na niego za tak szybkie zakończenie zabawy. Przez całą podróż nie spojrzał nawet raz w moim kierunku. Trzeba jednak przyznać, że gdy dojechaliśmy otworzył dla mnie drzwi samochodu i odprowadził pod dom.

Zatrzymaliśmy się, spojrzałam na niego, a on na mnie. Skrzyżował ramiona i ewidentnie czekał na moje pretensje, którymi najpewniej nie zamierzał się w ogóle przejąć. A ja pomyślałam o czymś zupełnie innym. Zawahałam się tylko przez chwilę, po czym zarzuciłam mu ręce na szyję, a on odruchowo złapał mnie w pasie. Wspięłam się nieznacznie na palce i pocałowałam go w usta. Był to krótki pocałunek, ale zrobiło mi się przyjemnie. Kamil na moment przytrzymał mnie i spojrzał w taki sposób, że serce zabiło mi szybciej, ale on po chwili odsunął się ode mnie. Minę miał dziwną, wyglądało na to, że był zszokowany moim zachowaniem i szybko bez słowa odszedł. Poczułam się zażenowana i rozczarowana jego reakcją. On pewnie wróci na dyskotekę i może będzie tańczył z tamtą dziewczyną, pomyślałam z zazdrością, albo z jakąś inną.

Od tego czasu zmienił się mój stosunek do niego. Dotarło do mnie, że byłam w nim zakochana, tylko do tej pory nie umiałam tego nazwać. Z utęsknieniem wyczekiwałam każdego spotkania, gestu, słowa, uśmiechu, który oznaczałby, że on też jest mną zainteresowany w taki sposób jak ja nim. Moje wysiłki spełzały na niczym. Był dla mnie miły i przyjacielski, ale nic poza tym. Nie traciłam nadziei, przez te ani przez następne wakacje, ale on widział we mnie tylko młodszą koleżankę.

***

Następnego roku, gdy miałam siedemnaście lat, jadąc do Słopnic marzyłam o Kamilu. Moje serce było pełne tęsknoty i nadziei na coś wyjątkowego między nami – na to, że się we mnie zakocha. Na miejscu okazało się, że miał inną: śliczną, długonogą blondynkę. Podłamałam się. Jak z taką konkurować? Mnie wciąż traktował jak super kumpelkę, która jest świetnym towarzyszem do pogadania. Coraz częściej jednak nie miał dla mnie czasu, bo Zuza, no i jakiś, ponoć pochłaniający go projekt. Po to niby wracał do Warszawy w trakcie wakacji. Akurat – jakoś nie dowierzałam jego tłumaczeniom. Po prostu mnie unikał.

Końcem złudnych marzeń, a co gorsza, naszej przyjaźni, miała być zabawa organizowana na pobliskiej polanie, nad jeziorem. Miałam nadzieję, że tam będą sprzyjające okoliczności, do wspólnego spędzenia czasu z Kamilem. Wierzyłam, że nie wszystko było jeszcze stracone, bo wielokrotnie okazywał mi swoją sympatię. Czasami nie rozumiałam jego zachowania, bo potrafił nagle przerwać naszą rozmowę i to w momencie gdy moim zdaniem było między nami największe porozumienie.

Na polanie, gdy dotarłam na nią z Amandą, było już rozpalone ognisko, a w tle grała muzyka. Były tańce, śpiewy i przytulanie, to ostatnie niestety nie dla mnie, a przynajmniej nie z tym, z którym chciałam. Byliśmy w komplecie całą naszą paczką. Kamil przyszedł z Zuzą, która nie odstępowała go na krok. Najpierw przywitał się ze mną serdecznie, aby po chwili rozmowy, gdy wytworzyła się między nami ta niezwykła nić porozumienia, wycofać się i unikać choćby mojego spojrzenia. Po raz kolejny nie rozumiałam jego zachowania. Kilka razy spróbowałam z nim porozmawiać, ale po zdawkowej wymianie zdań, po prostu odchodził. Wreszcie poddałam się, za to towarzystwa dotrzymywał  mi Sebastian, który kupił dla mnie piwo i przysiadł się obok. Nie zwykłam pić alkoholu, ale stwierdziłam, że co mi szkodzi spróbować. Na tę jedną chwilę, w mojej przestrzeni pojawił się, jakby znikąd, Kamil, jak zwykle czuwający nade mną, nad moim bezpieczeństwem.

– Ona nie pije. – To była tak autorytatywna wypowiedź, że aż drgnęłam.

Seba chyba się przestraszył, bo więcej nie proponował. Niestety to był jedyny raz podczas tego wieczoru, kiedy Kamil był obok mnie. Ważniejsza była blond piękność, mizdrząca się do niego przez cały czas, a mnie zdawał się w ogóle nie zauważać. Czy naprawdę byłam mu obojętna? Nie mogłam na to patrzeć, tak bardzo mnie bolało jego zachowanie. Sebastian za to nie odstępował mnie na krok. Był troskliwy, uczynny, przynosił napoje dla mnie, prosił do tańca, mówił miłe słowa, rozśmieszał. Mnie zaś zjadała zielona bestia zazdrości, gdy patrzyłam na tego, którego chciałam widzieć obok siebie. Aby jakoś przejść przez te katusze, przytuliłam się w tańcu na moment do mojego partnera, marząc o Kamilu.

Sebastian zapewne dostrzegł, że słabo się bawiłam, bo zaproponował spacer. Zgodziłam się myśląc, że choć przez chwilę przestanę się wgapiać w chłopaka, który najwidoczniej zapomniał o moim istnieniu. Gdy oddaliliśmy się na tyle, że zniknęły światła, Sebastian zaczął się do mnie przystawiać? Nieee – przeszło mi przez głowę, wydawało mi się. Nigdy nie traktowałam nikogo ze znajomych, jako kogoś szczególnie bliskiego, oczywiście oprócz mojej przyjaciółki Amandy, no i Kamila. Sebastian też, do tej pory, nie interesował się mną. Teraz nie docierało do mnie, co ten chłopak może chcieć. Głupio stwierdziłam, że skoro znamy się od dawna, jest starszy, to zdaje sobie sprawę z granic, których się nie przekracza. Dopiero, gdy spróbował sięgnąć do mojej bluzki, dotarło do mnie, że jednak nie wiedział.

– Nie – powiedziałam stanowczo.

– Powstrzymaj mnie – powiedział ze śmiechem, a mnie zamurowało.

– Zostaw mnie, bo jak nie to będziesz miał do czynienia z Kamilem – powiedziałam myśląc, że to go otrzeźwi. Okazało się, że nie miałam pojęcia, do czego był zdolny.

– Podobasz mi się, a Kamil zdaje się stracił zainteresowanie tobą. Nie odpuszczę sobie takiej okazji, więc się nie opieraj, a będzie przyjemnie dla nas obojga, inaczej tylko dla mnie.

Nie dowierzałam temu, co powiedział. Po chwili ścisnął moje ramię tak, że krzyknęłam z bólu, nieco poluźnił, ale nie za bardzo. Przestraszyłam się i chciałam mu uciec, ale uniemożliwił mi to. Nie sądziłam, że będzie chciał czegoś więcej niż koleżeńskiej przechadzki. Gdy dotarło do mnie, że miał wobec mnie złe zamiary, spróbowałam się mu wyrwać, odepchnąć go, jednak był silniejszy i chciał dostać to, po co tu przyszedł. Ścisnął mnie mocniej przyciskając do drzewa. Szamotałam się, lecz wszystkie moje wysiłki spełzały na niczym. Poczułam się jak w pułapce. Trzymał mnie i próbował rozpiąć moją bluzkę, szarpnęłam się i udało mi się wyrwać. Ruszyłam biegiem w stronę polany, ale nim przebiegłam parę kroków popchnął mnie tak, że upadłam na ziemię. Przygniótł mnie całym ciałem i tym razem jednym pociągnięciem urwał guziki od bluzki, a potem próbował rozpiąć moje dżinsy. Chciałam krzyknąć, ale zakrył mi buzię. Usiłowałam go kopnąć, ale tak mnie ścisnął, że zrobiło mi się słabo.

– Widzę, że zdecydowałaś się na wersję „niemiło”. Nie robi mi to różnicy, zbyt długo na to czekałem, żeby teraz odpuścić – powiedział niezrażony moim zachowaniem.

To co poczułam trudno opisać: panika, oszołomienie, byłam obolała od jego rąk zaciskających się na mnie i czułam, że z każdą chwilą tracę siły. W odruchu desperacji ugryzłam go w dłoń i kiedy zabrał ją z mojej buzi, zawołałam o pomoc. Krzyk został zduszony pod jego ręką, tym razem bezlitośnie zaciskającą się na moich ustach, odejmując prawie dopływ powietrza. Udało mu się odpiąć moje spodnie i poczułam, jak ciągnął je w dół. Szarpnęłam się i spróbowałam go kopnąć.

– Wiesz co, znudziło mi się unikanie twojego kolana na moim kroczu – warknął odwracając mnie brzuchem do ziemi. Wykręcił mi rękę, a przedramieniem przycisnął głowę, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. – Tak jest znacznie lepiej. – Wyszeptał mi do ucha, a jego dłoń znalazła się pomiędzy moimi nogami. Chciałam się szarpnąć, ale promieniujący ból ręki unieruchomił mnie skutecznie. Jego dłonie obmacujące moje ciało zadawały rany mojej duszy. Poczułam, że zaraz zwymiotuję się ze strachu i obrzydzenia. Czułam się bezradna, jak w potrzasku, kręciło mi się w głowie od nierealności tej sytuacji. Łzy bezsilności spływały po moich policzkach, a ciało Sebastiana przygniatało mnie do trawy.

W tym momencie poczułam szarpnięcie i zostałam uwolniona od jego ciężaru. Kątem oka zobaczyłam Kamila, który wyglądał na rozwścieczonego. Złapał Sebastiana w okolicach barku i przytrzymując za szyję odciągnął go na bok, z dala ode mnie. Usiadłam i trzęsącymi się rękami wciągnęłam spodnie na miejsce i próbowałam zapiąć guzik. Kiedy wreszcie mi się to udało podkuliłam nogi i objęłam kolana rękoma, nie bardzo wiedząc co mam ze sobą zrobić.

Siedziałam na ziemi ze ściśniętym ze strachu sercem, powoli odczuwając ulgę, że Kamil mnie szukał i znalazł, zanim… Nie chciałam myśleć co mogło się wydarzyć. Dusiłam w sobie szloch, tak bardzo byłam przerażona. Do moich uszu dochodziły odgłosy, jak Kamil wściekle okładał Sebastiana. Tamten błagał, prosił, kłamał, ale nic mu nie pomogło. Kamil nie mówił za to kompletnie nic. Po jakimś czasie oprócz ciosów żadne inne dźwięki do mnie nie dochodziły. Potem była cisza i na koniec Kamil go przegonił, jak kundla, którym zresztą dla mnie był.

Powolutku zaczęłam dopuszczać do swojej świadomości poczucie ulgi. Kamil podszedł do mnie, podał mi rękę i podniósł stawiając na nogi. Na krótką chwilę przytulił do siebie. Poczułam jego siłę, która dała mi poczucie bezpieczeństwa. Z wdzięcznością uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Nie zdołałam jeszcze niczego z siebie wydusić, kiedy mój przyjaciel, ostrymi jak brzytwa słowami, zaczął wyrzucać mi lekkomyślność. Co ja sobie właściwie myślałam przychodząc tu z facetem, w ten sposób sama prosząc się o kłopoty. Pamiętam jego oskarżycielskie słowa. Moje przerażenie jeszcze zupełnie nie przeszło, a wybawca nie przebierał w słowach. Jego tyradę słyszałam, jak przez mgłę.

Rzuciłam się na niego z pięściami, we wszechogarniającej mnie rozpaczy, bólu i złości oraz strachu, któremu dopiero teraz mogłam dać upust. Chciałam go okładać, ale złapał moje ręce w swoje, potem przycisnął do siebie, całe szczęście nie mówiąc nic więcej. Ja tymczasem szlochając wykrzykiwałam mu swoje żale, że owszem obronił mnie przed Sebastianem, ale sam nie jest od niego lepszy i jeszcze wiele innych rzeczy podyktowanych rozpaczą. Bolało, że nie umiałam o siebie zadbać i gdyby nie przyszedł na czas, to mogłabym tu leżeć Bóg wie w jakim stanie. Na sam koniec zdołałam wydusić z siebie:

– Nie chcę cię znać! Zapomniałeś o mnie! Puszczaj! – szarpnęłam i wyrwałam mu się. – Zachowujesz się tak samo jak on! – Nie trzymał mnie dłużej i pozwolił odejść. Niestety nie usłyszałam przepraszam – które uleczyłoby moje zranione serce. Dopiero w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że bluzka nie okrywała mnie wystarczająco, więc zebrałam jej poły w jedną rękę.

Nie pamiętałam jak dotarłam do domu. Byłam tak roztrzęsiona, że długo nie mogłam zasnąć. Myśli dręczyły mnie, a gdy nadszedł sen, był on płytki i niespokojny. Bladym świtem spakowałam swoje rzeczy i z samego rana oznajmiłam babci, że natychmiast wracam do domu. Babcia o nic nie pytała. Patrzyła na mnie zmartwiona, ale chyba widziała, że i tak jej nie wyznam powodu mojego nagłego wyjazdu. Wsiadłam do pierwszego autobusu i nie pożegnawszy się z nikim wyjechałam. Miałam obolałe ciało, zwichnięty nadgarstek oraz przerażone i zagubione serce. Siniaki się zagoiły, ręka wyzdrowiała, z sercem było gorzej.

silhouette-3270679_1280

Powroty bywają trudne

Czasy teraźniejsze

Stukot kół pociągu wpływał na mnie uspokajająco. Za oknem mijałam znajome obrazy, które myślałam, że zniknęły z mej pamięci. Małe miejscowości, duże miasta, lasy, jeziora, wszystko poznawałam od nowa. Pamiętałam, jakie niesamowite wydawały się małej dziewczynce, którą mama zawoziła pierwszy raz, w tak odległe miejsce. Jednak nie byłam już małą dziewczynką, tylko kobietą, która trzymała się z dala od mężczyzn, nosząc jednocześnie w sercu pamięć o miłości do tego jednego, który zdawał się być nieosiągalny.

Byłam na ostatnim roku Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu – brzmi dumnie, a w sercu mętlik, jakby nic się nie zmieniło, mimo pięciu lat, które minęły. Często myślami wracałam do wydarzenia znad jeziora i oprócz strachu przychodziło poczucie winy. Nie miałam prawa tak naskoczyć na Kamila. Owszem obwinił mnie za coś czego nie mogłam przewidzieć, ale przede wszystkim uratował mnie, a ja mu nawet dziękuję nie powiedziałam, tylko wylałam na niego swoje pretensje i lęki. Mimo, że złamał mi serce traktując obcesowo, po okropieństwie, którego doświadczyłam, to z perspektywy czasu czułam do niego przede wszystkim wdzięczność. Wdzięczność za to, czego Sebastian mi nie zrobił, a chciał. Borykałam się z tamtym zdarzeniem, którego wynikiem był brak zaufania do mężczyzn. Co z tego, że Sebastian mnie nie zgwałcił? Strach i zagrożenie były realne, a sama napaść odbiła swoje piętno na mnie.

Pomimo urazy, którą czułam do Kamila, miałam silne pragnienie podziękowania mu i wytłumaczenia się. Ucieczkę bez wyrażenia wdzięczności, uważałam za niewybaczalną. Miał swoją dziewczynę, a jednak nie był z nią wtedy. Szukał mnie i znalazł, a słowa jakie w zamian usłyszał… Na samą myśl było mi wstyd, jak go wtedy potraktowałam. Wyrzuty sumienia i obawa, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać, trzymały mnie przez ostatnie lata z dala od tej małej, uroczej miejscowości w górach.

Do tej pory nie umiałam się przełamać, odsuwając z roku na rok odwiedzenie Słopnic. Bałam się konfrontacji z nim, tego że usłyszę gorzkie słowa o sobie. A jednak wiedziałam, że dopóki nie spróbuję z nim porozmawiać, to będę wracała myślami do naszego ostatniego spotkania. Czy liczyłam na pogodzenie się z nim? Bardzo. Czy liczyłam na coś więcej? Potrząsnęłam głową, aby nie oczekiwać zbyt wiele.

Do końca też nie miałam pewności, czy go tam spotkam, czy nadal odwiedzał swoją babcię, a jednak liczyłam na to, że będzie. Pod koniec wakacji miałam zdecydować o przeprowadzce do Norwegii. Przyjaciółka mamy zaoferowała mi pracę w galerii malarskiej w Oslo i do końca września czekała na odpowiedź. Gdybym ją przyjęła mogłabym wystawiać w niej własne prace. Dlaczego jeszcze się nie zgodziłam? Co mnie powstrzymywało? Wiedziałam co, choć nawet przed sobą samą nie nazwałam tego do końca.

Perspektywa zamieszkania w innym kraju zmobilizowała mnie do tego, aby zamknąć ten rozdział mojego życia. Koniec z rozpamiętywaniem przeszłości. Chciałam podziękować Kamilowi za to co dla mnie zrobił i przeprosić go za to jak go potraktowałam. Jeśli nie będzie chciał słuchać, trudno, ja musiałam spróbować, choćby po raz kolejny miało mi to zadać ból.

Po dziesięciu godzinach jazdy z Pomorza na sam dół mapy, pociąg wtoczył się na stację w Limanowej. Założyłam plecak, zarzuciłam torbę na ramię, zamknęłam za sobą drzwi przedziału i wysiadłam. Skierowałam swe kroki w stronę dworca. Jeszcze tylko półgodzinna jazda autobusem i będę na miejscu. Tym razem nie miał kto po mnie wyjść – tylko babcia wiedziała, że przyjeżdżam. Po raz pierwszy nikomu więcej nie powiedziałam.

Weszłam do poczekalni, aby przejść przez nią do miasta. Przy drzwiach wyjściowych zobaczyłam mężczyznę. Było w nim coś co przyciągnęło moją uwagę. Wyglądał bardziej niż interesująco: wysoki, dobrze zbudowany, a sposób w jaki się poruszał wskazywał na pewność siebie. Emanowała od niego stanowczość, lekko uchwytna nuta arogancji i niezmierzone morze bezpieczeństwa, jakim może otoczyć swoją kobietę. Nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś takiego. Myślałam, że moje serce było martwe, tymczasem na jego widok wyprawiało w mojej piersi galop. Boże gapiłam się na niego! Natychmiast odwróciłam wzrok, gdy tylko zerknął w moją stronę i pospiesznie skupiłam się na tablicy rozkładu jazdy. Uspokoiłam się myślą, że mężczyzna na pewno mnie nie zauważył. O kimś takim jak on mogłam sobie tylko pomarzyć.

Ruszyłam w stronę wyjścia myśląc, jak się nie gapić na przystojniaka stojącego tuż przy drzwiach. Miałam nadzieję nie skompromitować się swoim zachowaniem, żeby mężczyzna nie zorientował się ile emocji wzbudziła we mnie jego obecność. Po chwili dotarło do mnie, jak absurdalne były moje myśli. Idiotka – skrytykowałam sama siebie, jakby nie miał nic innego do roboty, tylko myśleć o tym, że jakaś babka leci na niego. To mnie trochę otrzeźwiło. Zerknęłam na moment w jego stronę, gdzie nadal stał, rozglądając się. Najpewniej po kogoś przyjechał, aż dziw, że ta osoba kazała mu na siebie tak długo czekać. Ja bym na pewno nie spóźniła się na spotkanie z nim.

Docierając do drzwi nie mogłam się powstrzymać i znowu na niego spojrzałam. Mocno zarysowana szczęka, ciemne włosy wystające spod nasuniętej na głowę czapki z daszkiem, usta lekko zaciśnięte – Jezu, to powinno być zabronione, żeby ktoś był tak nieprzyzwoicie przystojny. W tym momencie zza zsuniętych lekko okularów przeciwsłonecznych prześlizgnęło się po mnie jego spojrzenie. Gdy jego czarne jak noc oczy, spojrzały prosto w moje, zrobiło mi się gorąco. Na ten moment czas się jakby zatrzymał, a serce przestało bić, odwróciłam szybko wzrok, wyminęłam go i wyszłam na zewnątrz. Z wrażenia przystanęłam, wzięłam uspokajający wdech i dopiero po chwili byłam w stanie pójść dalej. Co to było? Potrząsnęłam głową, aby dojść do siebie.

Na przystanku czekała mnie niemiła wiadomość. Była tam przyklejona kartka z informacją o awarii PKS-u. Kolejny miał być podstawiony za parę godzin! Coś podejrzewałam, że „kolejnym podstawionym” będzie ten zepsuty, kiedy go naprawią. Ręce mi opadły. Stanie na przystanku nie było moim ulubionym zajęciem, a w tych okolicznościach ogarnęła mnie beznadzieja. Do tego był koszmarny upał. Zapomniałam jak tu jest, bo to nie był pierwszy taki incydent z autobusem, tyle że do tej pory miałam alternatywny transport. Widać niewiele tu się zmieniło przez ostatnie lata. Poszłabym na piechotę, ale moje toboły uziemiały mnie. Mijały minuty i coraz to następne samochody podjeżdżały i zabierały kolejnych uśmiechniętych podróżnych. Moją uwagę przykuło cichutko przejeżdżające sportowe auto. Niektórym to się powodziło. Oddałabym teraz wszystko, aby mieć choćby najmniejszy, własny samochodzik do swojej dyspozycji. Byłoby miło, nie musieć czekać na ten okropny autobus, ale o tym mogłam sobie jedynie pomarzyć. Na przystanku, zostałam tylko ja i jeszcze dwoje ludzi.

Podjęłam decyzję, żeby wrócić na dworzec i tam usiąść w poczekalni. Schyliłam się po torbę, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Przez głowę z nadzieją przemknęło mi, że może to któryś ze znajomych. Gdy się odwróciłam zobaczyłam, że obok mnie stał mój męski ideał z dworca. Z wrażenia cofnęłam się i potknęłam o własne bagaże. Zdążył złapać mnie za ramię i przytrzymać. Jego dotyk wzbudził we mnie od razu masę emocji. Przełknęłam ślinę i znowu chciałam się cofnąć.

– Spokojnie, nie gryzę – zażartował.

Jak ja się zachowuję? Spróbowałam wziąć się w garść. On pewnie wcześniej nawet mnie nie zauważył i teraz chciał o coś zapytać. Patrząc na pozostałą dwójkę podróżnych musiałam przyznać, że też bym siebie wybrała jako źródło informacji. Podchmielony starszy pan i zmęczona grubsza pani, nie zachęcali do podchodzenia do nich.

– Mogę w czymś pomóc? – wykrztusiłam.

Mężczyzna wyglądał na skonsternowanego. Odchrząknęłam. Matko co się ze mną działo? Nigdy nie podejrzewałam, że mogę tak zgłupieć na widok zwykłego faceta, a nawet tak nadzwyczajnego jak stojący przede mną egzemplarz.

– Raczej to ja chcę pomóc tobie. – Wskazał za siebie.

Jego bezpośredni zwrot trochę mnie zaskoczył, ale zanim coś odpowiedziałam spojrzałam za jego dłonią. O kurczę! Był właścicielem czarnego cacka, które przed momentem zwróciło moją uwagę. To się nazywa sprawiedliwość albo niesprawiedliwość, jak kto woli. Nieziemsko męski i jeszcze taki samochód na własność.

– Nie dziękuję. – Nie wierzyłam, że to powiedziałam i to w miarę moim głosem.

Próbowałam okazać mu obojętność i tylko ukradkiem z żalem, niemal tęsknie, zerknęłam na auto. Uznałam, że nierozsądnie byłoby skorzystać z jego oferty. Myśli galopowały w mojej głowie: niedowierzanie i szczęście, że nie musiałabym tu czekać nie wiadomo ile. Jednak wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Jakby czytał w moich myślach, bo po chwili dodał:

– Nie bój się. Nie zaczepiam kobiet dla zabawy – powiedział rozbrajająco szczerze. – Skoro już tu jestem, to z przyjemnością zawiozę cię na miejsce – powiedział głębokim głosem.

Ledwie trzymałam się na nogach, a jego oferta była bardzo kusząca, jednak wolałam nie ryzykować.

– No nie wiem – wydukałam próbując odgonić zmęczenie. – Dlaczego akurat mnie chcesz podwieźć? I po co w ogóle podwieźć kogokolwiek? – spytałam podchwytliwie.

– A kogo? – Wymownie zerknął na pozostałą dwójkę, czym wywołał uśmiech na mojej twarzy. – A dlaczego? Hm – zastanawiał się dosłownie sekundę – chcę pomóc ze względu na bagaże.

Zabrzmiało to jak jawne kłamstwo, a mnie się spodobało. Zmyśla na poczekaniu i się z tym nie kryje. Był fascynującym mężczyzną, a ja, z niewiadomego powodu, czułam się przy nim dobrze. Mimo wszystko zdrowy rozsądek wygrywał z chęcią przebywania w jego towarzystwie.

– Dziękuję, jednak nie skorzystam – odpowiedziałam odzyskując tym samym grunt pod nogami. Jego propozycja była kusząca, ale rozum podpowiadał, żeby poczekać na PKS.

– Nie daj się prosić, tylko cię podrzucę. Nie wiadomo, o której puszczą autobus – jemu też nie umknęła kartka z informacją i wyglądało, że chciał mnie tym nakłonić do zmiany zdania. – Większość podróżnych pojechała prywatnym transportem. Tych dwoje też pewnie ktoś zabierze. To jak będzie?

Nie mogłam w to uwierzyć, po tych słowach podjechało rozklekotane auto i rzeczywiście zabrało grubszą panią i wstawionego jegomościa, zostawiając nas samych na przystanku.

– Skąd wiesz, że po mnie nikt nie przyjedzie?

– A przyjedzie?

– Nie – smętnie to wyszło – Mimo to poczekam.

Nie poruszył się, a mnie dopadło zmęczenie po nieprzespanej nocy, aż zachwiałam się na nogach. Znowu chciał mnie podtrzymać, ale tym razem złapałam równowagę i udało mi się odsunąć. Jego ręka zawisła w powietrzu. Zauważyłam zdziwienie na jego twarzy, ale nie zadał żadnego pytania, tylko powiedział:

– Nie patrz tak na mnie. Nic ci nie zrobię. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ktoś był mną tak przestraszony, jak ty teraz – na moment przerwał, jakby jakieś nieprzyjemne wspomnienie zburzyło jego spokój, ale kontynuował. – Chcę ci pomóc, pozwól mi na to.

Pomimo, że przez lustrzanki nie widziałam jego oczu, byłam pewna, że wpatrywał się we mnie, co sprawiło, że zrobiło mi się jeszcze goręcej, jeśli to możliwe. O co mu chodziło? Dlaczego tak nalegał? Zachowywał się bardzo przyjacielsko, a ja byłam skołowana, ale nie miałam zamiaru zmienić decyzji, więc pokręciłam przecząco głową.

– OK, poczekaj chwilę. – Wyminął mnie energicznym krokiem.

Wyglądało, jakby podjął właśnie jakąś decyzję. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że w międzyczasie, gdy rozmawialiśmy, na przystanek przyszła kobieta z dwójką dzieci. Podszedł do niej i spytał jej dokąd jedzie, okazało się, że jej miejscowość docelowa była za Słopnicami. Zaoferował jej podwózkę i kobieta zgodziła się od razu. Nie do wiary! Czyli tak to jest, gdy nie ma się złych doświadczeń za sobą. Zaprowadził ją do samochodu. Dzieci radośnie pokrzykiwały, ciesząc się na jazdę fajnym samochodem.

– Proszę zapiąć pasy, zaraz wracam – powiedział do kobiety i ruszył sprężystym krokiem z powrotem do mnie. – A teraz dasz się podwieźć?

Chciało mi się śmiać. Tego na pewno się nie spodziewałam. Wcale nie byłam pewna, czy to był dobry pomysł, ale tym gestem przekonał mnie do siebie. No i w razie czego nie byłam z nim sama.

– Dobrze – powiedziałam z ociąganiem, na które w ogóle nie zwrócił uwagi.

Moje bagaże zniknęły w bagażniku dosłownie w parę sekund po moim dobrze, jakby nic nie ważyły, a ja od razu poczułam, jakbym chciała się wycofać.

– Chodź. – Przytrzymał mnie za ramię.

Otworzył samochód, a ja wsiadłam do niego. W środku było przyjemnie. Klimatyzacja sprawiała, że zewnętrzny upał nie miał tu wstępu. Dzieciaki coś z zapałem opowiadały swojej mamie. Mężczyzna wsiadł za kierownicę i rzucił:

– Zapnij pasy.

Poczułam się jak w pułapce. Zmieniłam zdanie, niech sobie podwozi matkę z dziećmi, a ja poczekam na autobus. Chciałam wysiąść i zaczęłam szukać jak otworzyć drzwi, nieskładnie tłumacząc, że jednak rezygnuję. On, ignorując moje zachowanie, pochylił się w moją stronę i otoczył ramieniem. Na moment przestałam oddychać, a jego bliskość wywołała we mnie gamę emocji. Jego oczy schowane za okularami patrzyły na mnie, odbierając możliwość działania, a wtedy sięgnął po pasy bezpieczeństwa i zapiął je. Odniosłam wrażenie, jakby chciał mnie pocałować i o zgrozo ja też tego chciałam. Nie znałam faceta, a takie myśli w głowie.

– Dziękuję – wyszeptałam prawie bez tchu.

– Nie ma za co – powiedział wpatrując się we mnie dłuższą chwilę. Potem odsunął się, poprawił czapeczkę, nieznacznie unosząc jej daszek i ruszyliśmy. Spojrzałam przez okno. – Powiesz mi swoje imię? – spytał, a ja wróciłam wzrokiem do środka samochodu.

– Czy to ważne? – Czułam się głupio, bo zamarzył mi się ten pocałunek.

– Chciałbym wiedzieć jak ma na imię taka piękna dziewczyna. – Cóż za krąglutki komplement. Przyglądałam się jego profilowi. Pomimo czapki nasuniętej nisko i okularów zasłaniających oczy, niewątpliwie był bardzo przystojnym mężczyzną. – Więc? – powiedział ponaglająco, nawet nie spoglądając w moją stronę.

Niedoczekanie, taki pewny siebie, a ja nie czułam się zbyt komfortowo w takiej roli. Nie byłam przyzwyczajona do podobnych sytuacji. Mężczyźni raczej mnie nie interesowali, żaden poza Kamilem, przynajmniej do tej pory. Nie umiałam skorzystać z tak dogodnej okazji na flirtowanie z ideałem moich marzeń.

– Wymyśl sobie – powiedziałam to na głos? Przepraszająco dodałam – poznaliśmy się na przystanku, więc nie ma co się spoufalać.

– Spoufalać? – zdziwił się. – Chciałem tylko poznać twoje imię – po chwili dodał znacząco – przynajmniej na początek.

Nie miałam nic do dodania. Czułam się zmieszana i padnięta.

– Po prostu będę ci wdzięczna… – tu wygrało zmęczenie i ziewnęłam – gdy dowieziesz mnie na miejsce – dokończyłam.

– Długa podróż za tobą, dziewczyno bez imienia. – Podsumował moją reakcję.

– Cała noc w pociągu, w którym nie zmrużyłam oka. Nie umiem spać w podróży.

Lekko wygięty w uśmiechu kącik ust, był jedyną reakcją na moje słowa. Skupiony na drodze, pewną ręką prowadził samochód.

– To, gdzie cię podwieźć?

– Do Słopnic. – Udzieliłam mu odpowiedzi.

– No to jedziemy. Zawiozę cię prosto pod dom. – Po tym stwierdzeniu uśmiechnął się szeroko. Wyglądał na zadowolonego.

Ukradkiem zerkałam na niego. Rozparty w fotelu, niesamowicie zadowolony, odprężony, spokojny, wyglądał doskonale. Teraz cieszyłam się, że skorzystałam z jego zaproszenia. Odwróciłam wzrok od niego i przyglądałam się mijanemu krajobrazowi. Zaczęłam snuć domysły kim był mój przystojny kierowca.  Potem usadzona w miękkim siedzeniu samochodu, który mknął cichutko, patrzyłam na mijane drzewa i widoczne w oddali szczyty gór, i różne myśli krążyły po mojej głowie. Czułam się tak zmęczona i odprężona, że pomimo pokrzykiwania dzieci, przysnęłam.

Poczułam jak ktoś delikatni całuje moje usta – nieziemska pieszczota. Uśmiechnęłam się przez sen i przeciągnęłam, a potem zanim otworzyłam oczy, gorączkowo zaczęłam zastanawiać się, gdzie jestem. Początkowo nieprzytomna rozejrzałam się, aby po chwili przypomnieć sobie co tutaj robię. Zobaczyłam swój wzrok w odbiciu okularów mężczyzny. Zatrzymał samochód obok zagajnika na wjeździe do wioski i przyglądał się mi. To niemożliwe, żeby mnie pocałował, pomyślałam. To musiał być sen, a jednak wyglądał na tak zadowolonego, że nie byłam do końca pewna. Mam go spytać? Nigdy w życiu, bo jeśli to był sen, to się ośmieszę.

– Przepraszam, zdrzemnęłam się – próbowałam zebrać się w sobie – trzeba było mnie obudzić, a najlepiej nie pozwolić zasnąć.

– Po co? Marnie wyglądałaś – i dodał – poza tym właśnie cię obudziłem. – Wrzucił bieg i znowu ruszyliśmy.

– Dzięki, nie ma to jak trafny komplement. – Co miał na myśli mówiąc, że mnie obudził? Może ten pocałunek nie był jednak snem?

– Żartowałem. Miło było popatrzeć, jak śpisz obok. – Niby niewinne słowa, a ja zaczerwieniłam się.

Po chwili zatrzymaliśmy się. Zgasił silnik, a ja spostrzegłam, że stoimy przed domem mojej babci.

– Dobrze podwiozłem? – Lekkie uniesienie brwi świadczyło, że raczej nie miał wątpliwości.

– Tak. Ale jakim sposobem? – Mało powiedziane, że byłam zaskoczona.

– Po prostu, wiedziałem. – Uśmiechnął się.

– Skąd? – Zmarszczyłam brwi.

– Pogadamy, jak się wyśpisz. Pomogę z bagażami. – Unikał rozmowy, jakby miał coś na sumieniu.

– Bez przesady – to moja urażona duma się odezwała. – Dziękuję za wszystko, ale poradzę sobie.

Nie skomentował, tylko wysiadł z samochodu, a ja za nim. Próbowałam przebić się przez okulary i czapkę, której daszek teraz jeszcze szczelniej zsunął na czoło. Czy to możliwe, żebym go znała? Skąd inaczej mógłby wiedzieć, do kogo przyjechałam? A może jednak babcia komuś powiedziała? Rozwiałam tym swoje wątpliwości, bo już byłam zbyt zmęczona, aby się nad tym dłużej zastanawiać.

– Dasz się zaprosić na sobotnią zabawę nad jeziorem? – Czekał z otworzeniem bagażnika.

– Szybki jesteś. – Zaskoczył mnie swoją propozycją.

– Naprawdę?

– Jeszcze nie dotarłam na miejsce. – Spojrzałam na dom babci, dając sobie czas do namysłu.

– Mogę poczekać. – Zaoferował, a ja uśmiechnęłam się w myślach na takie podejście.

W tym czasie usłyszeliśmy, że dzieci nieco się niecierpliwiły z przedłużającego się postoju. A co mi tam? Moje wakacje właśnie się zaczęły. Dowiedziałam się, że w najbliższą sobotę szykuje się zabawa nad jeziorem, na którą zostałam zaproszona przez niezłego przystojniaka. Nie mogłam się już na nią doczekać.

– Będzie mi bardzo miło. – Podjęłam decyzję.

– To jesteśmy umówieni. Będę około dwudziestej pierwszej.

– W takim razie spotkamy się na miejscu. – Cieszyłam się na ponowne spotkanie z nim.

Otworzył wreszcie bagażnik i jakby nigdy nic wyciągnął moje bagaże i zaniósł pod drzwi domu. Nie oponowałam, bo pewnie i tak nic by to nie dało. Zresztą to było miłe z jego strony. Położył torby na progu i odwrócił się w moją stronę.

– Do zobaczenia. – Musnął dłonią mojego policzka.

– Do zobaczenia. – Wstrzymałam oddech. – I dziękuję za podwiezienie.

Skinął nieznacznie głową i zniknął za rogiem domu. Chwilę postałam na podwórku zastanawiając się, kim był mój przystojny kierowca, kiedy usłyszałam, że odjechał. Czy mieszkał w Słopnicach, czy do kogoś przyjechał? Już po chwili zdał mi się kimś nierealnym, jakbym przyśniła sobie sen. Ale to nie był sen, naprawdę byłam umówiona na randkę z super facetem!

Otworzyłam drzwi domu i wszystkie rozmyślania uciekły do najgłębszych zakamarków umysłu. Oto znów byłam z moją babcią, której tak dawno nie widziałam. Miło było przytulić się do niej, porozmawiać i wreszcie odpocząć w wygodnym łóżku, które dla mnie przygotowała.

 

***

Jeśli spodobało Ci się to, co tu zastałaś, powieść jest dostępna w wersji e-book w większości księgarni internetowych, między innymi:

e-bookowo, EmpikLegimi, LideriaRavelo, GandalfŚwiatEbookówwoblinkPWN

P.S. Tekst powyżej jest poprawiony. Na razie w księgarniach dostępna jest wydanie pierwsze bez poprawek 🙂

 

lake-696098_1920

Dodaj komentarz